Dylewska Góra 2012 – warto było być!

W dniach 27-29.07.2012 po raz siedemnasty (XVII) Lidka (SQ4SAS) oraz Andrzej (SP4SAS) udzielili gościny wszystkim chętnym (krótkofalowcom oraz towarzyszącym im osobom) chcącym tradycyjnie spotkać się na Dylewskiej Górze. “Wieść gminna” o spotkaniu rozniosła się szeroką stróżką i nie węższym pasmem 😉 I tak oto “Dylewska” dla wielu wygrała z otwarciem Olimpiady 2012. 😀

Pierwsi uczestnicy pojawili się już wcześnie rano. Również rano dotarła do nas informacja o odejściu Kolegi Jerzego – SP5LM. Wszyscy przyjęli to ze smutkiem i żalem.

Wieku przybyło tu kierując się chęcią spotkania “starych” znajomych.  I nie o “metrykalną” starość tu chodziło. Także poznania nowych przyjaciół. W “Logu” spotkań RKK SP4YGS pojawiły się wpisy Koleżanek i Kolegów z okręgów: 2, 4, 5 i 9 oraz 2 z Kaliningradu! Na Dylewskiej Górze pojawił się Timofiej (UA2AN) z Olegiem (UA2FGJ). Oczywiście w spotkaniu wzięli też udział członkowie RKK “SAS” SP4YGS. “Z tłumu” wyróżniali się gustownymi koszulkami i czapeczkami w kolorze “kanarkowym”.

Gospodarze, Lidka i Andrzej nikogo nie pozostawiali samym sobie. Nie tylko wskazywali miejsca o “kluczowym znaczeniu”, ale i starali się uczestniczyć we wszystkich spotkaniach. A w większości przypadków miały one niemal rodzinny charakter. Nie dzielono się na: młodych i starych,  telegrafistów czy “gadułów”, itd. Miałeś ochotę i dobry humor radośnie witano Cię przy każdym stole. Gdy miałeś “coś” więcej – tym bardziej ! Czasami wstając od stołu siadano przy ognisku.

Walory integracyjne ogniska podnosiła zauważalna aktywność komarów. Dym odpędzał skrzydlatych natrętów, a miłe towarzystwo w pełni rekompensowało łzy w oczach (również od dymu) 😉

W ogrodzie jak “grzyby po deszczu” wyrastały kolejne namioty. Czasami koncepcje użytkowników co do sposobu rozstawienia namiotu zasadniczo różniły się od tego co zakładali konstruktorzy. Nie zawsze “pomoc” kibicujących była ułatwieniem. 😉 Nikt jednak nie musiał spać “pod gołym niebem”. A i głodni, tudzież spragnieni znaleźli swoje “co nieco”.

Okazało się też, że trudno jednocześnie obsługiwać “ręczniaka” i … widelec. Ale – jak mówią – dalekowschodni producenci pracują już nad odpowiednią modyfikacją końcówki anteny “gumki”. Na razie na pasmo 70cm. Z pierwszych testów wynika, że wersja (“widelec”) na 2m odsuwa użytkownika zbyt daleko od stołu, co uniemożliwia aktywny udział w dyskusji. Ale prace trwają.

 Dyskusje też. Na różne tematy. Bardziej i mniej poważne. Bywało, że pierwsze marszczyły czoła. Drugie często owocowały salwami śmiechu. Wymieniano doświadczenia, opinie, proponowano różne rozwiązania. Dyskusjom technicznym towarzyszyły prezentacje sprzętu (pasma metrowe do milimetrowych) i jego możliwości. Prowadzono łączności bezpośrednie i za pomocą przemiennika, wskazywano drogę “zbłąkanym” zmierzającym na DG. I było fajnie. I było pięknie.

Mimo, że dostępne źródła (internet, nasłuch na paśmie czy organoleptyczny) wskazywały, że wokół nas “kotłuje” się burzowy front atmosferyczny to pogoda była dla nas łaskawa. To zaczyna być regułą. Palące Słońce, tropikalna wilgotność, przyjemny cień, wietrzyk przynoszący ulgę. S-metr (po podłączeniu anteny!) oscyluje na poziomie zera. Jest woda, prąd i… spokój. Życzliwi też sąsiedzi. Jak w baśni z 1001 nocy. Cóż więcej trzeba?

Wielu zadowalało zimne piwo. No może (czasami) “kapka” więcej !

Urok wiejskiego pleneru potęgowały zachody Słońca i wkomponowane w krajobraz wiejski przepiękne, różnobarwne malwy. Gdy przyszedł dzień wyjazdu nie chciało się wcale wyjeżdżać.

Lidko, AndrzejuWielkie dzięki i do… następnego razu.

 Jak zwykle przy takich okazjach była też sposobność do pstryknięcia kilku (? 😉 ) fotek. Zapraszamy zatem do galerii

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *